sobota, 9 września 2017

dusk till dawn

Knew he was a killer
First time that I saw him
Wonder how many girls he had loved and left haunted
But if he's a ghost then I can be a phantom
Holdin' him for ransom
Some, some boys are tryin' too hard
He don't try at all though
Younger than my exes but he act like such a man, so
I see nothing better, I keep him forever
Like a vendetta-ta


Rok wcześniej
Opierałam się ręką o lodówkę, patrząc w jej głąb i licząc, że magicznie się wypełni, lecz od dwóch minut pozostawała bez zmian. Mój brzuch prosił się o jedzenie, ale nie miałam go czym zaspokoić. Z głośnym westchnięciem zamknęłam drzwiczki i podeszłam do szafek, wiszących nad błyszczącym blatem z grafitu. By zajrzeć na półki, musiałam wspiąć się na palce. Śliski materiał koszulki nocnej podciągnął do góry, odsłaniając większą część ud. W przestronnej i bardzo nowoczesnej kuchni, która niby była idealna, a nie miała nic, co mogłabym zjeść, znajdowałam się sama. Zresztą zegar wskazywał trzecią w nocy i tylko mnie tak ciągnęło do jedzenia. Mój wspólnik chrapał rozłożony na kanapie w salonie, oddając mi dużą sypialnię. Apartament nie był nasz, ale od jakiegoś czasu rzadko przejmowaliśmy się aktami własności. Potrafiliśmy postawić wszystko na jedną kartę, nie przejmując się o następujące konsekwencje. Mieszkaliśmy, tam gdzie zachodziło słońce i postanawialiśmy się zatrzymać. Nie obliczaliśmy strat. Po prostu byliśmy. 
I wszystko było idealne.
Mieszkanie, samochody, nasze życie.
Tylko nie ta, cholerna, lodówka.
Rozdrażniona wyciągnęłam z półki paczkę płatek. Świetnie, gość, który tu mieszkał jadał tylko to. Nie miał nawet mleka. Przewróciłam oczami i marudząc pod nosem, wyciągnęłam łyżkę z jednej z szuflad, a potem umiejscowiłam się wygodnie na blacie i zaczęłam wybierać płatki z opakowania. Nie były najświeższe, ale nie miałam nic innego, a nie zamierzałam walczyć z głodem do godziny szóstej. Moje ówczesne śniadanie przepiłam dość sporą ilością wody i poszłam jeszcze raz umyć zęby, ponieważ bez tego nie potrafiłabym zasnąć. Stałam na miękkim białym chodniku, przyglądałam się sobie w lustrze i opierałam jedną ręką o umywalkę. Brązowe włosy upięłam wysoko, tak zazwyczaj robiłam, gdy szłam spać. W dzień rozpuszczałam je, tak aby opadały na ramiona kaskadami. Natomiast w pracy, musiałam mieć je związane wysoko, lub też splecione w warkocz. Warkocz był wtedy, gdy Alexander łaskawie mi go spłatał, a bywało to rzadko. Leń.
Wyplułam pastę i umyłam twarz, wycierając ją delikatnym ręcznikiem. Wszystko w tym apartamencie miało wysoką jakość – i dobrze, z takiej wolałam korzystać. Spojrzałam na siebie raz jeszcze i uśmiechnęłam się. Nawet o trzeciej rano wyglądałam dobrze. No cóż poradzić, takie szczęście. 
Kiedy wyszłam z łazienki, światła w salonie zapaliły się, a ja spojrzałam prosto w stronę kanapy, na której rozciągał się Alexander. Wysoki, dobrze zbudowany i cholernie pociągający mężczyzna. Na dodatek ten, który wpasowywał się w mój ideał mężczyzny – szatyn o pięknych zielonych oczach. Dlaczego stanął akurat na mojej drodze i był nieosiągalny? Nasza relacja opierała się na zaufaniu i lojalności. Nie było innego wyjścia, biorąc pod uwagę fakt, że pracowaliśmy razem w bardzo ryzykownej dziedzinie. 
– Dobrze się czujesz? Jest trzecia – ziewnął, przecierając twarz dłonią. 
Podeszłam bliżej i usiadłam na brzegu mebla, przez co musiał przesunąć nogi. 
– Tylko nie mów, że materac jest za twardy, a poduszka za duża i ty nie będziesz tak spała. – Dodał z ironią. 
Wywróciłam oczami i uderzyłam go w tors. 
– Kretyn. nie. Jak już musisz wiedzieć, to byłam głodna, a to że się obudziłeś, to nie moja wina. 
Uśmiechnął się cwaniacko i oplótł ramieniem moją talię, przyciągając mnie mocno do siebie. Położyłam się tuż obok, opierając głowę na jego twardej klatce piersiowej. Alex od dwóch lat chodził na siłownię przynajmniej dwa razy w tygodniu, a to dało niesamowity efekt. Jego ciało było marzeniem wielu innych mężczyzn, kusiło mnie, było na wyciągnięcie, lecz wciąż niedostępne. 
– Jeśli chcesz ze mną spać, to przenieśmy się do ciebie, księżniczko. – Zaśmiał się, przeczesując palcami moje włosy. – Masz jakąś chwilę czułości, co?
– Tak, chyba tak. – Zgodziłam się i spojrzałam na niego. – Zazwyczaj o tej godzinie piję szampana na masce Bugatti. 
Alex uniósł głowę i rozejrzał się, a potem opadł z jękiem. Patrząc mi w oczy, uśmiechnął się.
– Szampana nie ma, a Bugatti jest już w Rzymie. Ja o tej godzinie zazwyczaj piję szampana, następnie...
– Uwodzisz bogate kobiety i okradasz. Tak, znam tę historię. – Pstryknęłam go w nos i wstałam, poprawiając koszulkę nocną. 
Czułam, jak na mnie patrzy, zresztą nie pierwszy raz. Lubił komentować, na przykład, mój tyłek, który należał do tych większych, ale mi było z tym dobrze. Alex podkreślał słowo "seksowny" wielokrotnie. Mogłabym przypuszczać, że skrywał jakąś obsesję na punkcie mojego tyłka, wolałam w to nie wnikać.
– Idziesz, czy nie? – Spytałam, zerkając na niego. 
Alex podniósł się, rzucając koc na oparcie kanapy i złapał mnie za biodra.
– Nie zignoruję takiego zaproszenia. – Szepnął mi do ucha, przez co szturchnęłam go łokciem w pierś.
Zaśmiał się cicho i przyciągnął mnie jeszcze mocniej. Odchyliłam głowę do tyłu, by na niego spojrzeć.
– Masz rację. Drugi raz może się nie powtórzyć. Weź ręce i idziemy. – Powiedziałam zdecydowanie.
Podobał mi się jego dotyk. Moja skora robiła się gorąca w miejscu, gdzie trzymał dłonie. 
Naparł na mnie swoimi biodrami, przez co jęknęłam cicho i przygryzłam wargę.
– A może nie chcę? – Zapytał drwiąco, zsuwając ręce na mój tyłek. 
– Umowa. – Przypomniałam mu, o dziwo drżącym głosem, ani trochę nad tym nie panowałam.
– Jutro od wschodu do zachodu będziemy kraść. Auta, pieniądze, domy. Będę cię obdarowywał biżuterią, a ty oblejesz szampanem każdy nasz nowy samochód. Umowa wciąż trwa. Ale od wschodu do zachodu. Teraz jest noc, Livio. – Wyszeptał. – Nikt nas nie obserwuje, słońce nie jest naszym świadkiem. 
Odsunęłam się od niego, biorąc głęboki oddech. Wiele razy to czułam względem niego. Pociąg. Pożądanie. I wtedy starałam się nad tym panować, ale dzisiaj nie potrafiłam. Nawet nie chciałam. Zaklaskałam w dłonie, a światła w salonie zgasły. Trzymając Alexa za rękę, szłam w stronę sypialni, by chwilę później zamknąć za nami drzwi. Gdy pchnęłam go na ogromne łóżko, uśmiechnął się rozbawiony i oparł ręce za plecami.
– Przekonałem cię? – Zapytał.
– Twoja oferta była rozsądna. – Skinęłam głową, wchodząc na łóżko. 
W jednej chwili złapał mnie w pasie, a ja leżałam pod nim. Wpatrywał się w moje oczy tak intensywnie, że przez moment zabrakło mi tchu. Przesunął dłonią po mojej nodze, nie odrywając ode mnie wzroku.
– Zapytam raz jeszcze – powtórzył, tym razem szeptem, tuż przy moich ustach. – Przekonałem cię?
Przymknęłam oczy i skinęłam głową z delikatnym uśmiechem, który malował się na mojej twarzy. Wtem Alex pochylił się, a jego usta nakryły moje, bym po chwili zapomniała o całym świecie i granicach, jakie wyznaczyliśmy. 
Pocałunek był długi, czuły i przelewający wszystkie te uczucia, jakimi darzyliśmy się w ciszy, w sekrecie. To było pożądanie, nad którym nie panowaliśmy. Przesuwał rękoma po moim ciele, jakby je czcił i napawał się każdym milimetrem. Jego pocałunki odnalazły nowy cel, moją szyję, bardzo wrażliwą, którą zdobił muśnięciami. Uniosłam dłonie i położyłam je na jego silnych plecach, na które upadał, ratując mnie od upadku. Później przesunęłam je na jego ramiona, które otaczały mnie i dawały bezpieczeństwo. Dotknęłam także jego torsu, którym mnie osłaniał, aby ratować mi życie. 
Nie pamiętałam, czy to on mnie rozebrał, czy sama to zrobiłam, bo to nie było ważne. W satynowej, delikatnej pościeli, przeżywaliśmy chwile uniesienia, o których marzyło każde z nas. Zakazany owoc smakował najlepiej. 
Alex. Szeptałam z zamkniętymi oczami, upojona wszystkim, co robił. Dotykał, całował, pieścił.
Livia. Słyszałam z jego ust i wręcz spijałam z nich swoje imię. 
Goniliśmy wschód słońca, złączeni ciałami i duszą. Ale tylko tej jednej jedynej nocy.